Podchodząc na Tarnicę, przy pierwszej wiacie, zatrzymaliśmy się na herbatę, ja z lornetką „w pogotowiu”, co jakiś czas zerkając przez nią na prawo i lewo.
Naraz patrzę, i widzę jasne białawe skrzydło.
Myślę: ural! lecz nie wierzę w co myślę….
Zaczynam penetrować lornetką las i JEST!
Siedział bokiem na do połowy zwalonym drzewie…Biało- szaro-czarny Puszczyk Uralski wśród szaro-brązowo-białego bukowego lasu.
Subtelna całość.
Zdążyłam pokazać go Piotrkowi,a potem sama patrzyłam jeszcze kilka minut. W pewnym momencie odwrócił się do mnie i popatrzył…
Wiedział, że go obserwuję.
Patrzył przez kilkadziesiąt sekund swoimi pięknymi, czarnymi ślepiami by w końcu poderwać się do lotu w moją stronę.
Miałam niezwykłą przyjemność widzieć go z rozłożonymi skrzydłami, lecącego lotem równoległym do ziemi w moim kierunku. Po chwili skręcił i zniknął wśród drzew…
Doczekałam się mojego URALA…..
Leave a Reply
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.